14-03-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
90-letni George Longmire i 81 letnia Mary Jane Weimer poznali się i pokochali w 1946 roku, ale ślub mogli wziąć dopiero teraz – w 2006 roku. Kiedy się poznali nie mogło być mowy o ślubie - on był protestantem, a ona katoliczką i ich rodziny nie chciały słyszeć o takim małżeństwie. Również im samym różnice przeszkadzały w kontynuowaniu związku. Teraz, po 60 latach okazały się mniej istotne.
Przez ten czas Longmire był agentem FBI, prywatnym detektywem, ożenił się z kobietą, ze związku z którą ma dwoje dzieci. Żona jego zmarła w 2004 roku. Weimer została pielęgniarką i też założyła swoją rodzinę, urodziła szóstkę dzieci. Jej mąż umarł w 2003 roku.
Obydwoje przez całe swoje życie nie zapomnieli o swojej pierwszej, wielkiej miłości.
Przez cały ten czas Mary śledziła przebieg kariery Georga w prasie i gdy tylko dowiedziała się o śmierci jego żony zadzwoniła z kondolencjami. Choć dzieliła ich znaczna odległość postanowili się spotkać. Okazało się, że nadal wiele zostało z młodzieńczego uczucia, więc nie zważając na swój wiek postanowili się pobrać.
Obrączka Mery składała się z 14 diamencików – po jednym od każdego wnuka państwa młodych. Pannę młodą prowadził do ślubu najstarszy syn, a córka pana młodego grała marsz weselny. Małżonkowie zamieszkają teraz razem w domu dla starszych osób w Grand Forks. Będą tam żyć samodzielnie, z niewielką tylko pomocą opiekunów.
Ślub ich udowodnił, że nieważne ile ma się lat oraz czy partnerzy wychowywali się w różnych religiach czy kulturach, prawdziwa miłość zwycięży wszelkie przeciwności.