11-02-2012
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Państwo James i Marjorie Landis byli prawdziwymi bratnimi duszami, stanowili nierozłączną parę za życia i nawet śmierć nie mogła ich rozłączyć - zmarli tego samego dnia. Mieszkająca w Pensylwanii para była małżeństwem przez przez 65 lat. Zmarli w odstępie 1,5 godziny.
87-letnia Marjorie Landis zmarła po długiej chorobie w szpitalu w Pensylwanii. Jej 89-letni mąż doświadczył ataku serca i odszedł 88 minut później.
Jak poinformowała wnuczka zmarłej pary, przed śmiercią żony pan James miał powiedzieć: wszystko jest dobrze. Kocham Cię. Spędziliśmy razem wiele dobrych lat. Wkrótce znów się spotkamy.
Para spotkała się na potańcówce w Johnstown, na którą udali się ze swoimi znajomymi. Szybko przypadli sobie do gustu i związali się ze sobą. W 1946 roku wzięli ślub. We wrześniu 2011 roku świętowali 65 rocznicę ślubu.
- Myślę, że umarł, bo pękło mu serce. Nie sądzę, by umieli żyć jedno bez drugiego - powiedziała wnuczka staruszków. - Byli nierozłączni - dodała.
Jak wynika z badań uczonych z Uniwersytetu w Glasgow, są o 30% bardziej narażeni na śmierć w ciągu sześciu miesięcy od śmierci współmałżonka w porównaniu do osób, które nie utraciły partnera. Niektórzy eksperci twierdzą, że jeśli przebywa się z kimś przez długi okres czasu, zwłaszcza śpi się obok siebie, praca serca jednej osoby może wpłynąć na funkcje serca partnera i regulować je. W tym widzą przyczynę większego ryzyka nagłej drugiego współmałżonka.