03-07-2015
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
94-letni Hugh Nees i jego 92-letnia żona Joan, przeżyli razem 67 lat. Zmarli niemal w tym samym czasie, w odstępie około dwóch godzin.
Staruszkowie z Wellington w Nowej Zelandii zmarli z przyczyn naturalnych, we śnie. Pan Hugh odszedł o 10.20 we wtorkowy ranek 23-go czerwca, a pani Joan o ok. 12.30, mówią krewni pary.
- To prawdziwy cud , właśnie tego chcieli - powiedziała córka małżonków, Joy Reid. Państwo Nees wielokrotnie mieli powtarzać, że nie potrafią bez siebie żyć.
Stan zdrowia obojga pogarszał się, a ostatnie trzy miesiące spędzili w dwuosobowym w pokoju w domu opieki. - Mówili, że chcą umrzeć razem, ale nie spodziewałam się, że tak naprawdę się stanie - wyznała pani Reid. - To było po prostu idealne dla nich - dodała.
Para poznała się w Hutt Valley w Nowej Zelandii w latach 40-tych ubiegłego stulecia. Pan Hugh był pastorem baptystycznym i wraz z żoną mieszkał m. in. w Dunedin, Levin, Gisborne, Tawie, Taumarunui i Papui-Nowej Gwinei współpracując w kościołami w tych miejscach.
Państwo Nees mieli pięcioro dzieci (dwoje z nich zmarło przed rodzicami) i kilkoro wnuków (jeden z nich, Nick, został w ubiegłym roku zastrzelony w Argentynie, miał 31 lat). - Nick i jego bracia byli bardzo blisko z moimi rodzicami, bo stracił matkę, a moi rodzice byli ważnym wsparciem dla ich rodzin - powiedziała Reid.
- Zawsze z wielkim zaangażowaniem wspierali działania swoich dzieci i wnuków - opowiedziała córka. - Nie tylko mieli wspólny cel, wykazywali też silną osobistą miłość do siebie i mieli bliskie relacje - dodała. Ich związek był oparty na silnej w Boga i wierze, że to zobowiązanie na całe życie.